Dziękuję że jesteś, zabierasz mnie do lasu i otaczasz spojrzeniem jak jesienny wiatr i zapachem jak zachodzące słońce powoli.
Dziękuję, że jestem obok i szukam twojej ręki zabawnie uciekającej pomiędzy drzewami, że dajesz mi chęć biegu za cieniem twoim we mchu.
Dziękuję, że jesteśmy wczoraj i dzisiaj, a jutro odgadujemy we wspólnym kubku herbaty, oglądając oceany i pustynie do przebycia.
Dziękuję za słońce, które tak samo pada na moją i twoją twarz odbijając w oczach lęk przed przeszłością kiedy byłeś marzeniem, wierszem, wieczorem, zapachem, pustynią i oceanem.
Dziękuję za miłość, moją, twoją, silną, męską – to znaczy płynącą ze źródeł zrozumienia kim jesteśmy tylko: tylko tą przestrzenią między moim dotykiem a twoim dotykiem, gdzie nie mieści się wiatr i słońce, ale odnajdzie się rozkosz i pożądanie, woda i piasek.
Dziękuję za samotność, która jest tylko chwilą pomiędzy parzeniem kawy a jej kojącym smakiem, przestrzenią między pustynią a oceanem, słońcem i wiatrem.
Dziękuję, że teraz czekasz, aż zgaszę światło i ściszę piosenkę smutną.
Dziękuję, że czekam, aż obejmiesz mnie sennie, a twoja ręka będzie twoją ręką, jak zawsze.
Dziękuję, że oddech mój i oddech twój rozpływają się w ciemności.
Dziękuję nocy, że mówi językiem magii, zapomnianym językiem atlantów.
Umieram z niepokoju, że Ciebie już nie będzie, kiedy ja odnajdę siebie,
Że znikniesz, tak samo, jak Ciebie nie było przez wieczności od pierwszej myśli do dziś
Obudziłem się krzycząc, abyś był, był bo jesteś
I nic się nie zmienia, poza kartką w kalendarzu
Kiedy przekroczy magiczne 0 będziesz, ja siebie odnajdę,
Będę się budził z krzykiem, że jesteś, jesteś jak byłeś.
I wszystko się zmieni, poczekaj, niech no tylko nastawię budzik na jutro.